Temperatura
na dworze wynosiła pięć stopni Celcujsza. Początek października nie zapowiadał
się kolorowo. Codziennie padał deszcz, a wiatr wyszarpywał parasolki z rąk
ludzi. Ulice pustoszały, ponieważ nikt nie chciał marznąć i moknąć. W tym roku
jesień nie zapowiadała się barwna, tylko mokra i szara. Ludzie zapinali
płaszcze i zakrywali szczelnie szyje szalikiem. W takich chwilach nie chce się
nic robić i człowiek chciałby leżeć, odpoczywać i nie myśleć o problemach.
-
Sakura. – Przystanęła na korytarzu uniwersytetu i obróciła się do przyjaciółki,
która biegła z Sali wykładowczej. Zatrzymała się przed Haruno, oparła dłonie o
kolana, łapiąc powietrze. Wyprostowała się, a w ręku trzymała czerwoną teczkę.
-
Co się stało?
-
Zapomniałaś o dokumentach. – Ino przekazała teczkę, gdy nie chciała oddać, więc
Sakura spojrzała wyczekująco na blondynkę.
-
Ino, czy chcesz wiedzieć coś jeszcze?
-
Jak to zrobiłaś? Dostałaś się do zakładu, gdzie Sasuke, chociaż wasze oceny
znacznie się różnią. Praktyka z jednym…
-
Ile razy mam wam powtarzać, że będziemy pracować na innych działach. Jestem z
medycyny sądowej, a on szkoli się na kardiologa. Proszę, abyście przestały
wymyślać niestworzone plotki. Między nami nic nie ma jeśli o to chodzi. – Sakura
odebrała teczkę – Jesteśmy już dorośli, więc powinniśmy zachować rozwagę. Nie
pałam do Sasuke sympatią, ale go toleruje na tyle, aby z nim się porozumieć.
-
Twoi rodzice akceptują, że dostałaś się do prestiżowej kliniki niż pomagać im w
rozwoju firmy? – Sakura odpowiadała na podobne pytania znajomych i rodziny. Nie
wiedziała co by chciała robić w życiu, ale dzięki swoim osiągnięciami w szkole
zdołała dostać się do kliniki, która miała bardzo wysokie kwalifikacje w
stosunku do praktykantów. Połowa uczniów trzeciego roku starała się o praktyki
w klinice Uchiha.
-
Ile razy mam ci tłumaczyć, że to moje życie. Nawet jeśli nie akceptują mojej decyzji
muszą to przełknąć, bo nie zamierzam iść w ślady brata. On kocha pracę w
firmie, a moim marzeniem jest pomaganie ludziom.
-
Po śmierci? – Ino zmarszczyła czoło, nie rozumiejąc stwierdzenia Sakury.
-
Pomożesz bardziej bliskim zmarłej osoby zdiagnozować co było przyczyną śmierci
niż jak żył, bo czasami ludzie giną z niewyjaśnionej przyczyny.
-
Dziewczyno, podziwiam cię! Zdajesz sobie sprawę, że wzięłaś się za brudną
robotę? Krew, organy, a czasami nawet będziesz miała sprawy z zabiciem. W końcu
kryminologia też jest w to wmieszana. Może jednak będziemy razem pracować.
-
My nie będziemy pracować przy większych sprawach, więc proszę, abyś się nie nakręcała
tylko ukończyła praktyki z stopniem bardzo dobrym.
-
Nie jestem tobą. Wszystko zależy od tego na jakiego trafisz nauczyciela. Wiesz
kto będzie cię szkolił? – Ino wyczekiwała odpowiedzi.
-
Dowiem się na miejscu. Zapamiętaj, że pierwszy rok nie będzie ciekawy.
Prawdopodobnie będę siedziała za biurkiem i patrzała jak robią to inni
patolodzy. – Sakura westchnęła, ponieważ chciała wykazać się wiedzą i pracować
przy ciałach, aby nauczyć się od profesjonalisty potrzebnych badań, aby być
dobra w wykonywanym zawodzie - Słyszałam, że wielu studentów zrezygnowała ze
studiów jak poszło do kliniki Uchiha.
-
Też o tym słyszałam. Wymagania wszystkich przerosły. Teraz nie pora o tym
rozmawiać. – Sakura uchwyciła Ino za ramię – Chodź. Idziemy na kawę. Potrzebuję
kofeiny. Prawdopodobnie nie spotkamy się przez miesiąc, więc trzeba przed
praktykami razem spędzić czas.
Wspólnie
odeszły z dziedzińca szkoły, aby spędzić razem chwilę w ulubionej kawiarni.
Sakure
i Ino ze schodów obserwował postawny brunet z paczką papierosów w ręku.
Przeczesał grzywę, jaka zachodziła na oczy. Miał przydługie włosy, dobrze
zbudowany, pociągłą żuchwę i lekko opaloną skórę, a na policzku wypukłą bliznę.
Posiadał powodzenie wśród kobiet, ale nie interesował się, ponieważ wolał zająć
się kreatywną nauką i kształceniem w zawodzie, który w rodzinie przechodzi z
pokolenia na pokolenie.
-
Dasz radę pracować z Sakurą, Sasuke?
-
Proszę? – Spojrzał na niższego od siebie o dwa centymetry przyjaciela, jaki
opierał się o barierkę i śmiał się z młodego Uchiha. Wysoki, przykrótkie blond
włosy, delikatne zarysy twarzy przez co ludzie mogli mylić Naruto Uzumakiego z
kobietą. Zawsze uśmiechnięty i optymistycznie podchodzący do życia – Nie będę
pracował z Haruno. Może siebie nie lubimy, ale jeśli chodzi o pracę jest
przesadnie dokładna. Nie da się ponieść emocją. Wiedziałeś jak się zachowywała
na wspólnej lekcji? Nie było w zachowaniu Sakury nic z nienawiści.
-
Faktycznie. Chociaż Sakura nie wydaje się przejmować, że dostała się do twojej
rodzinnej branży jako praktykantka.
-
Podejrzewałem, że będzie próbować. Mało kto się dostaje do naszego zakładu, ale
zdarzają się wyjątki. Ma bardzo dobre wyniki w nauce, więc matka postanowiła
przyjąć paru praktykantów. Dużo i tak nie będzie robić, więc nie będę się
mieszał w sprawy innego działu.
-
Ciekawe kto będzie jej przełożonym.
-
Po co chcesz to wiedzieć? Nawet mi nie dali takiej informacji. Ja uczę się od
dzieciństwa, aby iść w ślady ojca. Mój brat wybrał inną pomoc ludziom, więc
nasze stanowiska znacznie się różnią. – Razem odchodzili w stronę parkingu,
gdzie stał granatowy leksus Sasuke – Jesteśmy w dwóch odrębnych budynkach, więc
nawet się z Itachim nie spotkam.
-
Mogłeś studiować na patologa. – Naruto wielokrotnie nie rozumiał Sasuke.
Pragnął spędzać czas z Itachim, ale poszedł na studia medyczne ze względu na
swoje pragnienie zostania kardiologiem jak ojciec. Zamierzał pokazać Fugaku –
głowie rodziny – że potrafi więcej niż dziedzic.
-
Nie czuję tego, wole pracować przy żywych ludziach i starać się pomóc na swój
sposób. Medycyna sądowa jest ściśle związana z kryminalistyką, więc mogę
współczuć Sakurze bo może w przyszłości mieć spore problemy jeśli dobrze
wyjaśni przyczyny zgonu.
Przystanęli
przy leksusie i zobaczyli jak Sakura z Ino znikają za bramą uniwersytetu.
-
Martwisz się o nią?
-
Wcale. Stwierdzam fakty. – Podpalił papierosa, zaciągnął się i wypuścił dym.
-
Haruno ci się podoba. –Naruto zaczął się śmiać. Czasami nie powstrzymywał
języka przed obcymi. – Widzę jak patrzysz, gdy przechodzi korytarzem. Boli cię,
że nie zwraca na ciebie uwagi, co? Widać nie jesteś atrakcyjny.
-
Zamknij się! – Podszedł do śmietnika i zgasił papierosa, jaki wrzucił do
pojemnika na pety. – Mnie i Haruno nic nie łączy i nie połączy nawet jeśli
zostanie ostatnią kobietą na świecie. Mamy inne charaktery. Z ciężkim
charakterem nigdy się nie dogadam.
Sasuke
wsiadł do samochodu.
-
Idziemy dzisiaj na piwo? – Naruto chciał wyskoczyć z przyjacielem do klubu, aby
zabawić się przed miesiącem roboty. Nie lubił się przepracowywać, ale jako
policjant mógł wiele osiągnąć. Uwielbiał zagadki i sprawy, jakie mogą zostać
rozwiązane z poprzednich lat.
-
Myślę, że znajdę czas. Zdzwonimy się i ustalimy godzinę spotkania. W klubie „Czerwone Fantazje”?
-
Tak. Do zobaczenia. – Pożegnali się ze sobą. Sasuke odjechał, a Naruto odszedł
do domu. Czuł się obserwowany, ale zignorował przeczucie, ponieważ kobiety
często patrzały na Sasuke, a to sprawiało nieprzyjemne dreszcze. Tym razem
mogło być tak samo, więc zignorował głos podświadomości.
-
Bezczelny gnojek! – Starszy mężczyzna po pięćdziesiątce z siwymi włosami uderzył
w stojący wazon na stoliku, jaki roztrzaskał się o ścianę na drobne kawałki. Zacisnął
ręce i zęby. Spojrzał na otwarte okno, za którym padało od dłuższego czasu.
Rodzina Uchiha robi co się żywnie podoba, a wielu przedsiębiorców i wpływowych
ludzi nie pochwala metody działania rodziny.
– Powiedz mi, czy nasi ludzie przeżyli starcie?
-
Tak. – Mężczyzna po trzydziestce z tatuażem na ramieniu, z brązowymi włosami i
niebieskimi oczami odpowiedział szefowi. Na sobie miał granatową bluzkę z białym
napisem Fuck You, ciemne dresy i adidasy – Trafili do szpitala, nie są w
najlepszym stanie. Przy zderzeniu zginął niewinny człowiek, więc wyjdzie
grubsza sprawa.
-
Kurwa!
-
Za bardzo się przejmujesz, Kakashi. – Spojrzał przez ramię na żonę, która
niedługo miała rodzić. Nie powinien zajmować się sprawami związanymi z rodziną
Uchiha, ale jako jedyni maczali ręce w nie swoje sprawy, co denerwowało
przedsiębiorców. Już parokrotnie musiał zrezygnować, bo oferty Uchiha są
bardziej prestiżowe i dochodowe. Pragnął, aby zniknęli z powierzchni ziemi.
-
Rin, lekarz kazał ci leżeć. Wracaj do łóżka dla własnego zdrowia. – Poprawił
biała koszulę od garnituru. Poczuł zapach perfum wybranki.
Przytuliła
się do ramienia męża. Dzięki żonie mógł dokładnie wykonywać pracę. Wspierała,
pomagała, podniosła samoocenę i miał powód do życia. Dwa powody. Rin i
nadchodzące dziecko. Obawiał się, że Uchiha dowiedzą się kto spiskuje przeciwko
i nie pomogą żonie, więc starał się działać dyskretnie. Teraz będzie pod ścisłą
obserwacją.
Ucałował
Rin w czoło.
-
Nie przejmuj się młodym Uchiha. Ma bardzo dużo pewności siebie, więc będzie
robił każdemu na złość kto stanie na drodze. Powinieneś znaleźć parę słabości
rodziny Uchiha. W pierwszej kolejności zacząć od Sasuke, a później przyjdzie czas na jego
brata.
-
Próbowałem.
-
Znaleźć na Itachiego, ale może zacznij od młodego. To łatwiejszy przeciwnik. –
Odsunęła się i dotknęła Kakshiego prawego policzka z blizną. Kasztanowe oczy
przybrały ciemniejszy odcień, kiedy ze współczuciem gładziła ślady po ostatniej
aferze medialnej dotyczącą czarnych hazardów. - Każdy ma jakieś wady, jakie nie
chce pokazać światu. Uchiha nie są wyjątkowi, sami siebie uważają za lepszych.
Zobacz ilu posiadają wrogów.
-
Rin. – Ujął dłoń żony i przytulił do policzka. – Dziękuję. Teraz proszę, idź
się połóż. Lekarz nie będzie zadowolony, gdy nie odpoczniesz.
-
Dobrze, ale na jakiś czas musisz przestać obserwować Uchiha, bo dowiedzą się o
twoich planach. Obiecasz mi?
-
Tak. – Rin odeszła i wchodziła po schodach, kiedy usłyszał zamykające się drzwi
sypialni. Spojrzał na ludzi, którzy cierpliwie czekali na polecenia szefa. –
Macie dalej obserwować Sasuke. Muszę wiedzieć czy przypadkiem jest dziewczyna,
mężczyzna czy inna ważna osoba w życiu młodego.
-
Może jego przyjaciel. – Postawny mężczyzna z łysiną na głowie i licznymi
bliznami na prawym ramieniu oparł się o fotel, stukając w oparcie palcami.
Bluzka odsłoniła brzuch, czarną kurtkę miał odpiętą, dżinsy trzymały się na
biodrach, przy których została zapięta kabura z pistoletem. Czasami miał dosyć
obsesyjnej postawy szefa, aby znaleźć haczyk na rodzinę Uchiha. Sytuacja miała
miejsce pięć lat temu i wałkują temat rodziny lekarskiej od czasu krzywdy Hatake.
-
Naruto odpada. Wtedy cała policja zostanie postawiona na nogi. Wykluczone, ten
facet nie wchodzi w grę. Znajdźcie cokolwiek innego co nie tyczy się Uzumakich.
Te dwie rodziny są przeklęte. Chronią swoje dupy nawzajem.
Dwóch
podwładnych Kakshiego odchodziło na zewnątrz. Mężczyzna z tatuażami wsiadł do
samochodu i grzebał w komórce. Łysy podpalił papierosa i patrzył w niebo pokryte ciemnymi chmurami.
Grymas niezadowolenia wystąpił na ustach, gdy myśli zaprzątała kłótnia z
narzeczoną.
Pieprzę
tę robotę. Znajdę coś normalnego. – Wypuścił dym z ust. Zacisnął dłoń i stukał
palcami o maskę samochodu. Rozglądał się po okolicy. Poczuł krople na twarzy,
gdy zamknął oczy, aby rozkoszować się chwilą spokoju.
-
Wsiadaj Ebisu, nie mam całego dnia. – Kompan ponaglał do szybszego spalenia,
ale Ebisu nie widział potrzeby wykonywania rozkazów. Wystarczająco długo słucha
poleceń wielkich korporacji. Jak nie Hatake, to drugi pracodawca do jakiego kończy
się cierpliwość. Oby dwoje mają wielkie i rozpieszczone ego.
-
Daj mi na spokojnie spalić, Mitsuki.
-
Musimy…
-
Pierdolisz. – Nachylił się nad otwartym oknem. – Nie bądź taki spięty. Myślisz,
że Uchiha nam ucieknie z miasta?
-
Raczej nie.
-
To pytanie retoryczne, głupku. – Kierowca zacisnął ręce na kierownicy – Uchiha
mają zagrzane miejsce i nie zamierzają stąd uciec. Dysponują renomą jako
lekarze. Nie rozbudowywali by szpitala wraz z kliniką jeśli mieliby stąd
odejść.
Rzucił
peta i zdeptał. Odjechali z piskiem opon z podjazdu domu.
~ Pięć godzin później ~
Głośna
muzyka wydobywała się z głośników. W klubie „Czerwone
Fantazje” zgromadzili się młodzi ludzie, którzy przyszli się zabawić i
zaczerpnąć młodzieńczego życia. Odetchnąć od codzienności, od rodziców, a spędzić
czas z przyjaciółmi i dobrze imprezować.
-
Sasuke, czy musisz odpychać od siebie każdą kobietę? – Spojrzał na czerwono
włosom kobietę o rok starszą od siebie. Okulary podkreślały zarysy twarzy, a
także dodawały seksowności. Faceci nie narzekali jak chciała poflirtować, czy
chociażby się zabawić. – Co ci we mnie nie pasuje?
-
Irytujące podejście. – Upił łyka piwa z pianką – Powiem to ostatni raz. Nie
jestem tobą czy inną babą zainteresowany. Przyjdźcie jak zrobię karierę, może
przygarnę. – Został poklepany po ramieniu.
-
Karin… Wybacz, Sasuke ma zły dzień – Rudowłosa nie kryła zdenerwowania. Sasuke
odganiał w bezczelny sposób kobiety za każdym razem, a Karin starała się
zachowywać kulturalnie i zachęcić do rozmowy. Odeszła od dwójki, przy czym
wydała krzyk i wiązankę przekleństw na młodego Uchiha.
Sasuke
spojrzał na Naruto.
-
Twoje wyjaśnienia są zbędne.
-
Popatrz. – Naruto poklepał Sasuke po ramieniu i wskazał miejsce naprzeciwko.
Podążył za przyjacielem, gdy przy barze z drugiej strony zauważył Sakure, jaka
bawiła się słomką. Wyglądała przy tym bardzo uroczo, ale nie zamierzał
komentować zachowania jednej z rówieśniczek.
Popił
piwo, gdy obok Sakury zjawili się mężczyźni, który zaczepiali, aby zmusić do
rozmowy. Grubszy z nieznajomych pociągnął Haruno aż wstała z krzesła. Nie
spodziewał się szczególnych relacji nieznajomych z koleżanką ze studiów.
-
Ino? – Sasuke zwrócił uwagę na przyjaciela, jaki został przytulony przez
blondynkę. - Za dużo wypiłaś? Może
powinnaś iść już do domu, bo naprawdę… - zamilkł, gdy po klubie rozniósł się
trzask rozbitego szkła. Sasuke zwrócił uwagę, gdy grubas leżał w kawałkach
szklanego stołu i unosił się do pozycji siedzącej. Z pokaleczonych dłoni
sączyła się krew.
-
Bójka! – Wrzasnął nastolatek podjarany awanturą w klubie. – Kobieta przyłożyła
facetowi!
Sasuke
z Naruto zwrócili uwagę na kobietę, która wyprostowała się i położyła dłoń na
biodrze. Doskonale znali osobę, jaka spowodowała awanturę. Z włosów spadła
spinka, która rozwiązała długie włosy sięgające do tali.
Sasuke
przecisnął się przez tłum, aby widzieć co się stało z nieznajomymi, jacy
próbowali poderwać Sakure.
-
Suka. – Sakura odsunęła się o krok, gdy odwróciła się z zamiarem wycofania.
Sasuke nie oderwał spojrzenia od Haruno, która zdziwiła się widokiem rówieśnika
w klubie właśnie w momencie sprzeczki. – Dorwać dziwkę!
Spojrzała
na nieznajomych z uśmiechem, w którym można było zobaczyć satysfakcję.
-
Naprawdę mnie chcecie? – W świetle reflektorów, w dłoni Sakury zabłysł skalpel.
– To chodzie. – Palcem przywoływała napastników do siebie - Bardzo chętnie się z wami pobawię i zobaczę
jak kwiczycie z bólu.
Zacisnęła
dłoń w pięść, kiedy umięśniony, dorosły brązowowłosy z licznymi zadrapaniami na
policzku podbiegł. Zamachnęła się skalpelem, ale dłoń została zatrzymana w
mocnym uścisku. Nie mogła się ruszyć, lecz napastnik został uderzony kopniakiem
w brzuch. Obok Haruno stanął postawny, niebieskooki blondyn w granatowej
koszuli z czarnymi spodniami na kant.
Haruno
wiedziała co mogła świadczyć obecność blondyna.
-
Ty gnoju! Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy! Dorwać cwela!
Sasuke
uśmiechnął się, kiedy zdawał sobie sprawę z kim mają do czynienia pijani
mężczyźni. Pokazał oznakę z numerem w skórzanym etui. Cofnęli się o krok.
-
Gliny?! Co tu robi policja?
-
Zostaliśmy wezwani do bójki.
-
Deidara czy cię czasami nie ponosi, jeśli chodzi o kobiety? – Zapytał
towarzysz. Czerwono włosy stanął obok Haruno i przyglądał się poturbowanym
pijanym mężczyzną. Biała bluzka na ramiączka odznaczała mięsnie brzucha, a
dresy ledwo trzymały się na biodrach. Kurtkę trzymał w prawej ręce. – Radzę wam
się wycofać, a my zajmiemy się dziewczyną.
Sakura
odwróciła głowę w bok, kiedy pijacy odeszli, mierząc studentkę spojrzeniem.
Wytknęła język, ignorując uwagi stróżów prawda. Odeszła razem z policjantami do
wyjścia. Miała kłopoty. Zdawała sobie sprawę, że przez wybryki i wybuchy
agresji może trafić do więzienia na dwadzieścia cztery godziny.
-
Ino, zobaczymy się po praktykach. – Posłała przyjaciółce pogodny uśmiech. Zrównała spojrzenie z młodym Uchiha, lecz nie
zamienili z sobą ani jednego słowa. Zignorowała osobę bruneta i poczłapała za
Deidarą, a z tyłu szedł Sasori i mamrotał przekleństwa w stronę Sakury, które
nie brała wyzwisk pod uwagę.
-
Kłamstwa nie popłacają, panie p o l i c j
a n c i e. – Skomentowała Sakura przybycie blondyna, jaki zacisnął dłoń na
ramieniu Haruno. Zawsze przyszedł na ratunek we właściwym momencie. Podejrzewała, że ma nałożony namiar skoro
przychodzi ze wsparciem.
-
Stul dziób! – Wepchną Sakure do radiowozu i zamknął drzwi. Usiadł za kierownica
i czekał na towarzysza. – Idiotko! Dlaczego zawsze jak się spotykamy mieszasz
się w afery z napaleńcami? Twoje bezpieczeństwo jest ważne! Twój brat..
-
Nie waż się mówić nic o moim bracie! Nie ma z tym nic wspólnego. Nie należę do
rodziny Haruno. Wyrzekli się mnie jak zaczęłam studiować medycynę. Obrazili się
bo nie chcę iść w ślady brata. – Zerknęła na Sasoriego, który zaciągał się w
papierosie. Dał chwilę na wykład Deidary
jaki pouczał Haruno co powinna zmieć w życiu.
-
Gdyby cokolwiek się stało dobrze wiesz, że brat zrobiłby wszystko, aby ci
pomóc, Sakura. Jesteś dla Kaoru wszystkim. Zawsze mówił o tobie dobre rzeczy.
-
Dopóki nie oznajmiłam, że nie chcę pomagać w firmie, tylko iść własną drogą i
spełnić marzenia. – Naburmuszyła policzki. Zacisnęła dłonie na spodniach. Była
bezradna w momentach, kiedy chodziło o rodzinę. Odeszła, aby najbliższym nie
sprawiać kłopotów i nie musieli się wstydzić, a z czasem została wydziedziczona
za egoistyczne pobudki.
-
Nie przegadam cię nawet jeśli wiesz, że mam rację. – Westchnął. Położył dłonie
na kierownicy i oparł czołem. Pragnął pomóc Sakurze, ale zaczynało brakować
siły. Nie mógł zrozumieć, dlaczego traktuje wszystkich dookoła jak wrogów. Stara
się, jak może, aby pojęła, że jest przyjacielem.
-
Jesteś w błędzie. Proszę, zawieź mnie do mieszkania. Nie chcę rozmawiać z tobą
na tematy rodzinne. Jutro zaczynam praktyki, które nie będą lekkie. Powinnam
się wyspać. – Przeczesała do tyłu palcami przydługą grzywkę.
-
Do jakiego zakładu się dostałaś?
-
Uchiha. – Dohito spojrzał przez ramię na Sakure – Wiem, że mało osób dostaje
się do kliniki, ale miałam dobre kwalifikacje i mnie przyjęli.
-
Kto będzie twoim przełożonym? – Zaciekawiony Dohito chciał poznać osobę u
jakiej będzie się szkolić. Odwiedzają zakład medyczny regularnie z powodu
masowych zabójstw dotyczących nastolatków.
-
Nie mam pojęcia. Dowiem się jutro rano. Dlaczego mnie pytasz o…
-
Bo nie chcę abyś trafiła na brata Sasuke. – Przerwał wypowiedź Sakurze - To
dupek, a za razem geniusz w swoim fachu. Jest bezczelny w stosunku do ludzi i
wymaga od uczniów profesjonalizmu. Przez geniusza zwolniły się osoby dobre w
medycynie. Nie ma litości – Westchnął, gdy otworzył okno, jak Sasori wsiadł do
samochodu. W aucie unosił się zapach tytoniu. Odjechali w stronę mieszkania
Haruno. – Chociaż od paru lat Itachi nie posiadał praktykantów.
-
Dostałaś się do zakładu Uchiha? – Sasori zmarszczy czoło i spojrzał na Sakure,
jak zapinał pasy bezpieczeństwa. – Mam współczuć czy gratulować?
-
Sasori! – Czerwono włosy zaśmiał się z wybuchu Sakury. Dokuczał dla zabawy, aby
mieć rozrywkę w czasie pracy. - Wszyscy mówią, że postradałam rozum. Niby
przekraczam własne możliwości, ale tam mogę nauczyć się więcej niż gdziekolwiek
indziej.
-
Tak, obyś nie trafiła na Itachiego. Wszyscy inni są w porządku, ale dziedzic
woli pracować samodzielnie przy sekcji zwłok. – Sasori przeczesał mokre włosy. –
Życzę powodzenia, jeśli dyrektorka zakładu wrzuci cię w łapska psychopaty Itachiego.
Policjanci
wybuchli śmiechem, choć Sakurze wcale nie było wesoło. Straszą dziedzicem jakby
był najgorszą szumowiną, a jest tak samo człowiekiem jak inni ludzie. Założyła ręce na krzyż i przyglądała się
mijającym budynkom. Oparła głowę o siedzenie, widząc jak obce osoby biegły w
deszczu pod dachy budynków, aby się schronić.
Usłyszała
sygnał wiadomości. Zerknęła na wyświetlacz i nacisnęła w okno z smsem od
przyjaciółki.
Sakura, mam dosyć. Proszę, abyś się
nie gniewała, ale kończymy naszą znajomość. Nie chcę mieć problemów z policją
przez twoje wybuchy złości. Do zobaczenia na studiach.
Ino.
Zacisnęła
dłoń na telefonie.
Teraz
zachowałaś się jak gówniara i tchórz. – Schowała komórkę do kieszeni spodni, po
czym przymknęła oczy, rozkoszując się informacjami w radiu. Słyszała o
zabójstwie jakie miało miejsce wczorajszego wieczoru i badania wywnioskowały
grubszą sprawę z narkotykami. Policja milczy na temat sprawców.
-
Deidara… - Zatrzymał się przed blokiem mieszkalnym Sakury. Sasori przeszukiwał
wiadomości na portalu dwadzieścia cztery. – O co chodzi z zabójstwem
nastolatka?
-
Nie twój interes. – Wysiadła z radiowozu i przystanęła przy otwartym oknie.
-
Jestem ciekawa.
-
Ty lepiej zajmij się studenckim życiem. Baw się, szalej, zawieraj nowe
znajomości i może w końcu znajdź chłopaka. Nawet dla samej przyjemności z
seksu. – Sasori zerknął na towarzysza. Pouczał Haruno choć sam nie jest lepszy
w sprawach miłosnych, a prawił „dobre” rady.
-
Nie zrobię nic na siłę, a jeśli spotkam mężczyznę, z którym będę chciała
spędzić chociaż jedną noc to musi być normalny psychicznie. – Odchodziła i
przystanęła na schodach. Odwróciła się
do Dohito. – Dzięki za ratunek. Jestem wdzięczna. – Pomachała z pogodnym
uśmiechem i zniknęła za drzwiami bloku.
Deidara
stwierdzał za każdym spotkaniem Sakury, że jest bezradny i musi pomóc, nawet
jeśli straciłby pracę. Dla dobra obywateli jest zdolny do niecnych czynów.
-
Powinieneś przestać marzyć o Sakurze. Ona nie spojrzy na ciebie jak na
kochanka. Prędzej zobaczy w tobie brata. – Komentował partner Deidary.
-
Nie chodzi o to by mnie widziała jako mężczyznę swoich marzeń, ale niech nie
pakuje się w kłopoty za każdym razem, gdy jest na imprezach. Miała szczęście,
że mieliśmy sprawę do właściciela. – Blondyn odkręcił ogrzewanie. Na zewnątrz
zrobiło się chłodniej, a deszcz nabierał na sile. Nocne niebo przeszyła
błyskawica.
-
Jesteś strasznie nadopiekuńczy. Kochasz ją.
-
Stul pysk! – Odjechali spod bloku Sakury.
-
Co zrobisz jak jednak znajdzie się mężczyzna z jakim będzie chciała spędzić
życie? Powinieneś powiedzieć Haruno o swoich uczuciach. – Kontynuował Sasori.
Zamierzał zmusić przyjaciela do wyjawienia uczuć. Sakura powinna poznać, że tak
naprawdę jest po uszy zakochany.
-
Nie będę o tym rozmawiał.
-
Dlaczego? Powiedz, najwyżej cię odrzuci. – Sasori wzruszył ramionami, jakby to
była naturalna kolej rzeczy.
-
Powiedziałem! – Deidara zacisnął ręce na skórze kierownicy i przyśpieszył przez
ulicę, gdy minął sygnalizację świetlna, przejeżdżając na późnym żółtym. –
Odrzuciła mnie. Zadawala cię odpowiedź? Miesiąc
temu powiedziałem co czuję. – Sasori zdziwił się stwierdzeniem przyjaciela, bo
przypuszczał, że nie da rady powiedzieć młodej studentce o swych prawdziwych
uczuciach.
-
Żartujesz?
-
Wiedziałem, że tak się skończy nasza rozmowa. Byłem cholernie wściekły, że mnie
odrzuciła, ale zrozumiałem. Nie jestem tym kto jest dla Sakury wystarczająco
dobry. Ma spore wymagania. – Podgłośnił radio, gdy mówili o morderstwie, jakie
miało miejsce parę ulic dalej.
-
Nie sądzę. Przypuszczam, że chce się zakochać, bądź myśli teraz o karierze.
Wiesz bardzo dobrze jak chce się spełnić w roli lekarza sądowego. Ona to kocha.
Nie widzi poza tym nikogo i niczego. – Sasori wyciągnął ze schowka pod kokpitem
cukierka miętowego i włożył do buzi.
-
Obawiam się, że znajdzie mężczyznę w swoim zawodzie. – Deidara kontynuował
rozmowę o Sakurze, która powinna znaleźć miłość w czasie pracy, jak skończy
studia.
-
Itachi jest za stary. – Sasori zaśmiał się, gdy zatrzymali się na parkingu
komisariatu. Oby dwoje wyszli na zewnątrz, po czym Deidara podpalił ppaierosa. – Chociaż też jest
kawalerem. Ty wyznałeś miłość, to może…
-
Nie ma takiej możliwości. – Deidara spojrzał na towarzysza z zaciśniętymi
zębami i zmarszczył nos. Nie chciał być gorszy od Uchiha. Wiedział, że jeśli
chodzi o miłość mógł dać Haruno więcej niż Itachi. – Nasz przyjaciel jest
nieczującym draniem. Traktuje kobiety jak dodatek życia. Nie zakochałby się w młodszej
od siebie kobiecie, a nawet nie będą mieli ze sobą nic wspólnego. W końcu
Itachi nie dostaje pod opiekę praktykantów. Ma wypaczone ego i żaden ze
studentów nie wytrzymał okropnego charakteru jak wymogów.
-
W takim razie Sakura nie musi się obawiać, że zostanie przydzielona Itachiemu. –
Sasori oparł się o mór ściany, widząc jak Deidara próbuje rywalizować z
Itachim. - Chociaż mniejsza o Haruno, jak ty się czujesz, że dostaniesz
praktykanta? W dodatku kobieta.
-
Pierdole! Nie chcę żadnego praktykanta. Zawadzają w pracy.
-
Za dużo przebywasz z Itachim.- Sasori widział podobieństwo między Dohito a
Uchiha. Nie dziwił się, że są jak dwa klony skoro od dzieciństwa przebywali
razem. - Niech odwali za ciebie nudną robotę, której nie chcesz i tyle w
temacie. Nie musi robić wszystkiego.
-
Dobra, wracamy do roboty, bo szef się wkurwi. – Blondyn zgasił peta, po czym
wyrzucił do metalowego pojemnika.
Policjanci
odeszli do budynku komisariatu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz