środa, 25 grudnia 2019

R 1

Teoria szczęścia - rozdział pierwszy. 




Temperatura na dworze wynosiła pięć stopni Celcujsza. Początek października nie zapowiadał się kolorowo. Codziennie padał deszcz, a wiatr wyszarpywał parasolki z rąk ludzi. Ulice pustoszały, ponieważ nikt nie chciał marznąć i moknąć. W tym roku jesień nie zapowiadała się barwna, tylko mokra i szara. Ludzie zapinali płaszcze i zakrywali szczelnie szyje szalikiem. W takich chwilach nie chce się nic robić i człowiek chciałby leżeć, odpoczywać i nie myśleć o problemach.
- Sakura. – Przystanęła na korytarzu uniwersytetu i obróciła się do przyjaciółki, która biegła z Sali wykładowczej. Zatrzymała się przed Haruno, oparła dłonie o kolana, łapiąc powietrze. Wyprostowała się, a w ręku trzymała czerwoną teczkę.
- Co się stało?
- Zapomniałaś o dokumentach. – Ino przekazała teczkę, gdy nie chciała oddać, więc Sakura spojrzała wyczekująco na blondynkę.
- Ino, czy chcesz wiedzieć coś jeszcze?
- Jak to zrobiłaś? Dostałaś się do zakładu, gdzie Sasuke, chociaż wasze oceny znacznie się różnią. Praktyka z jednym…
- Ile razy mam wam powtarzać, że będziemy pracować na innych działach. Jestem z medycyny sądowej, a on szkoli się na kardiologa. Proszę, abyście przestały wymyślać niestworzone plotki. Między nami nic nie ma jeśli o to chodzi. – Sakura odebrała teczkę – Jesteśmy już dorośli, więc powinniśmy zachować rozwagę. Nie pałam do Sasuke sympatią, ale go toleruje na tyle, aby z nim się porozumieć.
- Twoi rodzice akceptują, że dostałaś się do prestiżowej kliniki niż pomagać im w rozwoju firmy? – Sakura odpowiadała na podobne pytania znajomych i rodziny. Nie wiedziała co by chciała robić w życiu, ale dzięki swoim osiągnięciami w szkole zdołała dostać się do kliniki, która miała bardzo wysokie kwalifikacje w stosunku do praktykantów. Połowa uczniów trzeciego roku starała się o praktyki w klinice Uchiha.
- Ile razy mam ci tłumaczyć, że to moje życie. Nawet jeśli nie akceptują mojej decyzji muszą to przełknąć, bo nie zamierzam iść w ślady brata. On kocha pracę w firmie, a moim marzeniem jest pomaganie ludziom.  
- Po śmierci? – Ino zmarszczyła czoło, nie rozumiejąc stwierdzenia Sakury.
- Pomożesz bardziej bliskim zmarłej osoby zdiagnozować co było przyczyną śmierci niż jak żył, bo czasami ludzie giną z niewyjaśnionej przyczyny.
- Dziewczyno, podziwiam cię! Zdajesz sobie sprawę, że wzięłaś się za brudną robotę? Krew, organy, a czasami nawet będziesz miała sprawy z zabiciem. W końcu kryminologia też jest w to wmieszana. Może jednak będziemy razem pracować.
- My nie będziemy pracować przy większych sprawach, więc proszę, abyś się nie nakręcała tylko ukończyła praktyki z stopniem bardzo dobrym.
- Nie jestem tobą. Wszystko zależy od tego na jakiego trafisz nauczyciela. Wiesz kto będzie cię szkolił? – Ino wyczekiwała odpowiedzi.
- Dowiem się na miejscu. Zapamiętaj, że pierwszy rok nie będzie ciekawy. Prawdopodobnie będę siedziała za biurkiem i patrzała jak robią to inni patolodzy. – Sakura westchnęła, ponieważ chciała wykazać się wiedzą i pracować przy ciałach, aby nauczyć się od profesjonalisty potrzebnych badań, aby być dobra w wykonywanym zawodzie - Słyszałam, że wielu studentów zrezygnowała ze studiów jak poszło do kliniki Uchiha.
- Też o tym słyszałam. Wymagania wszystkich przerosły. Teraz nie pora o tym rozmawiać. – Sakura uchwyciła Ino za ramię – Chodź. Idziemy na kawę. Potrzebuję kofeiny. Prawdopodobnie nie spotkamy się przez miesiąc, więc trzeba przed praktykami razem spędzić czas.
            Wspólnie odeszły z dziedzińca szkoły, aby spędzić razem chwilę w ulubionej kawiarni.


Sakure i Ino ze schodów obserwował postawny brunet z paczką papierosów w ręku. Przeczesał grzywę, jaka zachodziła na oczy. Miał przydługie włosy, dobrze zbudowany, pociągłą żuchwę i lekko opaloną skórę, a na policzku wypukłą bliznę. Posiadał powodzenie wśród kobiet, ale nie interesował się, ponieważ wolał zająć się kreatywną nauką i kształceniem w zawodzie, który w rodzinie przechodzi z pokolenia na pokolenie.
- Dasz radę pracować z Sakurą, Sasuke?
- Proszę? – Spojrzał na niższego od siebie o dwa centymetry przyjaciela, jaki opierał się o barierkę i śmiał się z młodego Uchiha. Wysoki, przykrótkie blond włosy, delikatne zarysy twarzy przez co ludzie mogli mylić Naruto Uzumakiego z kobietą. Zawsze uśmiechnięty i optymistycznie podchodzący do życia – Nie będę pracował z Haruno. Może siebie nie lubimy, ale jeśli chodzi o pracę jest przesadnie dokładna. Nie da się ponieść emocją. Wiedziałeś jak się zachowywała na wspólnej lekcji? Nie było w zachowaniu Sakury nic z nienawiści.
- Faktycznie. Chociaż Sakura nie wydaje się przejmować, że dostała się do twojej rodzinnej branży jako praktykantka.
- Podejrzewałem, że będzie próbować. Mało kto się dostaje do naszego zakładu, ale zdarzają się wyjątki. Ma bardzo dobre wyniki w nauce, więc matka postanowiła przyjąć paru praktykantów. Dużo i tak nie będzie robić, więc nie będę się mieszał w sprawy innego działu.
- Ciekawe kto będzie jej przełożonym.
- Po co chcesz to wiedzieć? Nawet mi nie dali takiej informacji. Ja uczę się od dzieciństwa, aby iść w ślady ojca. Mój brat wybrał inną pomoc ludziom, więc nasze stanowiska znacznie się różnią. – Razem odchodzili w stronę parkingu, gdzie stał granatowy leksus Sasuke – Jesteśmy w dwóch odrębnych budynkach, więc nawet się z Itachim nie spotkam.
- Mogłeś studiować na patologa. – Naruto wielokrotnie nie rozumiał Sasuke. Pragnął spędzać czas z Itachim, ale poszedł na studia medyczne ze względu na swoje pragnienie zostania kardiologiem jak ojciec. Zamierzał pokazać Fugaku – głowie rodziny – że potrafi więcej niż dziedzic. 
- Nie czuję tego, wole pracować przy żywych ludziach i starać się pomóc na swój sposób. Medycyna sądowa jest ściśle związana z kryminalistyką, więc mogę współczuć Sakurze bo może w przyszłości mieć spore problemy jeśli dobrze wyjaśni przyczyny zgonu.
Przystanęli przy leksusie i zobaczyli jak Sakura z Ino znikają za bramą uniwersytetu.
- Martwisz się o nią?
- Wcale. Stwierdzam fakty. – Podpalił papierosa, zaciągnął się i wypuścił dym.
- Haruno ci się podoba. –Naruto zaczął się śmiać. Czasami nie powstrzymywał języka przed obcymi. – Widzę jak patrzysz, gdy przechodzi korytarzem. Boli cię, że nie zwraca na ciebie uwagi, co? Widać nie jesteś atrakcyjny.
- Zamknij się! – Podszedł do śmietnika i zgasił papierosa, jaki wrzucił do pojemnika na pety. – Mnie i Haruno nic nie łączy i nie połączy nawet jeśli zostanie ostatnią kobietą na świecie. Mamy inne charaktery. Z ciężkim charakterem nigdy się nie dogadam.
Sasuke wsiadł do samochodu.
- Idziemy dzisiaj na piwo? – Naruto chciał wyskoczyć z przyjacielem do klubu, aby zabawić się przed miesiącem roboty. Nie lubił się przepracowywać, ale jako policjant mógł wiele osiągnąć. Uwielbiał zagadki i sprawy, jakie mogą zostać rozwiązane z poprzednich lat.  
- Myślę, że znajdę czas. Zdzwonimy się i ustalimy godzinę spotkania. W klubie „Czerwone Fantazje”? 
- Tak. Do zobaczenia. – Pożegnali się ze sobą. Sasuke odjechał, a Naruto odszedł do domu. Czuł się obserwowany, ale zignorował przeczucie, ponieważ kobiety często patrzały na Sasuke, a to sprawiało nieprzyjemne dreszcze. Tym razem mogło być tak samo, więc zignorował głos podświadomości.


- Bezczelny gnojek! – Starszy mężczyzna po pięćdziesiątce z siwymi włosami uderzył w stojący wazon na stoliku, jaki roztrzaskał się o ścianę na drobne kawałki. Zacisnął ręce i zęby. Spojrzał na  otwarte  okno, za którym padało od dłuższego czasu. Rodzina Uchiha robi co się żywnie podoba, a wielu przedsiębiorców i wpływowych ludzi nie pochwala metody działania rodziny.  – Powiedz mi, czy nasi ludzie przeżyli starcie?
- Tak. – Mężczyzna po trzydziestce z tatuażem na ramieniu, z brązowymi włosami i niebieskimi oczami odpowiedział szefowi. Na sobie miał granatową bluzkę z białym napisem Fuck You, ciemne dresy i adidasy – Trafili do szpitala, nie są w najlepszym stanie. Przy zderzeniu zginął niewinny człowiek, więc wyjdzie grubsza sprawa.
- Kurwa!
- Za bardzo się przejmujesz, Kakashi. – Spojrzał przez ramię na żonę, która niedługo miała rodzić. Nie powinien zajmować się sprawami związanymi z rodziną Uchiha, ale jako jedyni maczali ręce w nie swoje sprawy, co denerwowało przedsiębiorców. Już parokrotnie musiał zrezygnować, bo oferty Uchiha są bardziej prestiżowe i dochodowe. Pragnął, aby zniknęli z powierzchni ziemi.
- Rin, lekarz kazał ci leżeć. Wracaj do łóżka dla własnego zdrowia. – Poprawił biała koszulę od garnituru. Poczuł zapach perfum wybranki.
Przytuliła się do ramienia męża. Dzięki żonie mógł dokładnie wykonywać pracę. Wspierała, pomagała, podniosła samoocenę i miał powód do życia. Dwa powody. Rin i nadchodzące dziecko. Obawiał się, że Uchiha dowiedzą się kto spiskuje przeciwko i nie pomogą żonie, więc starał się działać dyskretnie. Teraz będzie pod ścisłą obserwacją.
Ucałował Rin w czoło.
- Nie przejmuj się młodym Uchiha. Ma bardzo dużo pewności siebie, więc będzie robił każdemu na złość kto stanie na drodze. Powinieneś znaleźć parę słabości rodziny Uchiha. W pierwszej kolejności zacząć od  Sasuke, a później przyjdzie czas na jego brata.
- Próbowałem.
- Znaleźć na Itachiego, ale może zacznij od młodego. To łatwiejszy przeciwnik. – Odsunęła się i dotknęła Kakshiego prawego policzka z blizną. Kasztanowe oczy przybrały ciemniejszy odcień, kiedy ze współczuciem gładziła ślady po ostatniej aferze medialnej dotyczącą czarnych hazardów. - Każdy ma jakieś wady, jakie nie chce pokazać światu. Uchiha nie są wyjątkowi, sami siebie uważają za lepszych. Zobacz ilu posiadają wrogów.  
- Rin. – Ujął dłoń żony i przytulił do policzka. – Dziękuję. Teraz proszę, idź się połóż. Lekarz nie będzie zadowolony, gdy nie odpoczniesz.
- Dobrze, ale na jakiś czas musisz przestać obserwować Uchiha, bo dowiedzą się o twoich planach. Obiecasz mi?
- Tak. – Rin odeszła i wchodziła po schodach, kiedy usłyszał zamykające się drzwi sypialni. Spojrzał na ludzi, którzy cierpliwie czekali na polecenia szefa. – Macie dalej obserwować Sasuke. Muszę wiedzieć czy przypadkiem jest dziewczyna, mężczyzna czy inna ważna osoba w życiu młodego.
- Może jego przyjaciel. – Postawny mężczyzna z łysiną na głowie i licznymi bliznami na prawym ramieniu oparł się o fotel, stukając w oparcie palcami. Bluzka odsłoniła brzuch, czarną kurtkę miał odpiętą, dżinsy trzymały się na biodrach, przy których została zapięta kabura z pistoletem. Czasami miał dosyć obsesyjnej postawy szefa, aby znaleźć haczyk na rodzinę Uchiha. Sytuacja miała miejsce pięć lat temu i wałkują temat rodziny lekarskiej od czasu krzywdy Hatake.
- Naruto odpada. Wtedy cała policja zostanie postawiona na nogi. Wykluczone, ten facet nie wchodzi w grę. Znajdźcie cokolwiek innego co nie tyczy się Uzumakich. Te dwie rodziny są przeklęte. Chronią swoje dupy nawzajem. 
Dwóch podwładnych Kakshiego odchodziło na zewnątrz. Mężczyzna z tatuażami wsiadł do samochodu i grzebał w komórce. Łysy podpalił papierosa i  patrzył w niebo pokryte ciemnymi chmurami. Grymas niezadowolenia wystąpił na ustach, gdy myśli zaprzątała kłótnia z narzeczoną.
Pieprzę tę robotę. Znajdę coś normalnego. – Wypuścił dym z ust. Zacisnął dłoń i stukał palcami o maskę samochodu. Rozglądał się po okolicy. Poczuł krople na twarzy, gdy zamknął oczy, aby rozkoszować się chwilą spokoju.
- Wsiadaj Ebisu, nie mam całego dnia. – Kompan ponaglał do szybszego spalenia, ale Ebisu nie widział potrzeby wykonywania rozkazów. Wystarczająco długo słucha poleceń wielkich korporacji. Jak nie Hatake, to drugi pracodawca do jakiego kończy się cierpliwość. Oby dwoje mają wielkie i rozpieszczone ego.
- Daj mi na spokojnie spalić, Mitsuki.
- Musimy…
- Pierdolisz. – Nachylił się nad otwartym oknem. – Nie bądź taki spięty. Myślisz, że Uchiha nam ucieknie z miasta?
- Raczej nie.
- To pytanie retoryczne, głupku. – Kierowca zacisnął ręce na kierownicy – Uchiha mają zagrzane miejsce i nie zamierzają stąd uciec. Dysponują renomą jako lekarze. Nie rozbudowywali by szpitala wraz z kliniką jeśli mieliby stąd odejść.
Rzucił peta i zdeptał. Odjechali z piskiem opon z podjazdu domu.


~ Pięć godzin później ~
Głośna muzyka wydobywała się z głośników. W klubie „Czerwone Fantazje” zgromadzili się młodzi ludzie, którzy przyszli się zabawić i zaczerpnąć młodzieńczego życia. Odetchnąć od codzienności, od rodziców, a spędzić czas z przyjaciółmi i dobrze imprezować.
- Sasuke, czy musisz odpychać od siebie każdą kobietę? – Spojrzał na czerwono włosom kobietę o rok starszą od siebie. Okulary podkreślały zarysy twarzy, a także dodawały seksowności. Faceci nie narzekali jak chciała poflirtować, czy chociażby się zabawić. – Co ci we mnie nie pasuje?
- Irytujące podejście. – Upił łyka piwa z pianką – Powiem to ostatni raz. Nie jestem tobą czy inną babą zainteresowany. Przyjdźcie jak zrobię karierę, może przygarnę. – Został poklepany po ramieniu.
- Karin… Wybacz, Sasuke ma zły dzień – Rudowłosa nie kryła zdenerwowania. Sasuke odganiał w bezczelny sposób kobiety za każdym razem, a Karin starała się zachowywać kulturalnie i zachęcić do rozmowy. Odeszła od dwójki, przy czym wydała krzyk i wiązankę przekleństw na młodego Uchiha.
Sasuke spojrzał na Naruto.
- Twoje wyjaśnienia są zbędne.
- Popatrz. – Naruto poklepał Sasuke po ramieniu i wskazał miejsce naprzeciwko. Podążył za przyjacielem, gdy przy barze z drugiej strony zauważył Sakure, jaka bawiła się słomką. Wyglądała przy tym bardzo uroczo, ale nie zamierzał komentować zachowania jednej z rówieśniczek.
Popił piwo, gdy obok Sakury zjawili się mężczyźni, który zaczepiali, aby zmusić do rozmowy. Grubszy z nieznajomych pociągnął Haruno aż wstała z krzesła. Nie spodziewał się szczególnych relacji nieznajomych z koleżanką ze studiów.
- Ino? – Sasuke zwrócił uwagę na przyjaciela, jaki został przytulony przez blondynkę. -  Za dużo wypiłaś? Może powinnaś iść już do domu, bo naprawdę… - zamilkł, gdy po klubie rozniósł się trzask rozbitego szkła. Sasuke zwrócił uwagę, gdy grubas leżał w kawałkach szklanego stołu i unosił się do pozycji siedzącej. Z pokaleczonych dłoni sączyła się krew.
- Bójka! – Wrzasnął nastolatek podjarany awanturą w klubie. – Kobieta przyłożyła facetowi! 
Sasuke z Naruto zwrócili uwagę na kobietę, która wyprostowała się i położyła dłoń na biodrze. Doskonale znali osobę, jaka spowodowała awanturę. Z włosów spadła spinka, która rozwiązała długie włosy sięgające do tali.
Sasuke przecisnął się przez tłum, aby widzieć co się stało z nieznajomymi, jacy próbowali poderwać Sakure.
- Suka. – Sakura odsunęła się o krok, gdy odwróciła się z zamiarem wycofania. Sasuke nie oderwał spojrzenia od Haruno, która zdziwiła się widokiem rówieśnika w klubie właśnie w momencie sprzeczki. – Dorwać dziwkę!
Spojrzała na nieznajomych z uśmiechem, w którym można było zobaczyć satysfakcję.
- Naprawdę mnie chcecie? – W świetle reflektorów, w dłoni Sakury zabłysł skalpel. – To chodzie. – Palcem przywoływała napastników do siebie -  Bardzo chętnie się z wami pobawię i zobaczę jak kwiczycie z bólu.
Zacisnęła dłoń w pięść, kiedy umięśniony, dorosły brązowowłosy z licznymi zadrapaniami na policzku podbiegł. Zamachnęła się skalpelem, ale dłoń została zatrzymana w mocnym uścisku. Nie mogła się ruszyć, lecz napastnik został uderzony kopniakiem w brzuch. Obok Haruno stanął postawny, niebieskooki blondyn w granatowej koszuli z czarnymi spodniami na kant.
Haruno wiedziała co mogła świadczyć obecność blondyna.
- Ty gnoju! Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy! Dorwać cwela!
Sasuke uśmiechnął się, kiedy zdawał sobie sprawę z kim mają do czynienia pijani mężczyźni. Pokazał oznakę z numerem w skórzanym etui. Cofnęli się o krok.
- Gliny?! Co tu robi policja?
- Zostaliśmy wezwani do bójki.
- Deidara czy cię czasami nie ponosi, jeśli chodzi o kobiety? – Zapytał towarzysz. Czerwono włosy stanął obok Haruno i przyglądał się poturbowanym pijanym mężczyzną. Biała bluzka na ramiączka odznaczała mięsnie brzucha, a dresy ledwo trzymały się na biodrach. Kurtkę trzymał w prawej ręce. – Radzę wam się wycofać, a my zajmiemy się dziewczyną.
Sakura odwróciła głowę w bok, kiedy pijacy odeszli, mierząc studentkę spojrzeniem. Wytknęła język, ignorując uwagi stróżów prawda. Odeszła razem z policjantami do wyjścia. Miała kłopoty. Zdawała sobie sprawę, że przez wybryki i wybuchy agresji może trafić do więzienia na dwadzieścia cztery godziny.
- Ino, zobaczymy się po praktykach. – Posłała przyjaciółce pogodny uśmiech.  Zrównała spojrzenie z młodym Uchiha, lecz nie zamienili z sobą ani jednego słowa. Zignorowała osobę bruneta i poczłapała za Deidarą, a z tyłu szedł Sasori i mamrotał przekleństwa w stronę Sakury, które nie brała wyzwisk pod uwagę.
- Kłamstwa nie popłacają, panie p o l i c j a n c i e. – Skomentowała Sakura przybycie blondyna, jaki zacisnął dłoń na ramieniu Haruno. Zawsze przyszedł na ratunek we właściwym momencie.  Podejrzewała, że ma nałożony namiar skoro przychodzi ze wsparciem.
- Stul dziób! – Wepchną Sakure do radiowozu i zamknął drzwi. Usiadł za kierownica i czekał na towarzysza. – Idiotko! Dlaczego zawsze jak się spotykamy mieszasz się w afery z napaleńcami? Twoje bezpieczeństwo jest ważne! Twój brat..
- Nie waż się mówić nic o moim bracie! Nie ma z tym nic wspólnego. Nie należę do rodziny Haruno. Wyrzekli się mnie jak zaczęłam studiować medycynę. Obrazili się bo nie chcę iść w ślady brata. – Zerknęła na Sasoriego, który zaciągał się w papierosie. Dał chwilę na wykład Deidary  jaki pouczał Haruno co powinna zmieć w życiu.
- Gdyby cokolwiek się stało dobrze wiesz, że brat zrobiłby wszystko, aby ci pomóc, Sakura. Jesteś dla Kaoru wszystkim. Zawsze mówił o tobie dobre rzeczy.
- Dopóki nie oznajmiłam, że nie chcę pomagać w firmie, tylko iść własną drogą i spełnić marzenia. – Naburmuszyła policzki. Zacisnęła dłonie na spodniach. Była bezradna w momentach, kiedy chodziło o rodzinę. Odeszła, aby najbliższym nie sprawiać kłopotów i nie musieli się wstydzić, a z czasem została wydziedziczona za egoistyczne pobudki.
- Nie przegadam cię nawet jeśli wiesz, że mam rację. – Westchnął. Położył dłonie na kierownicy i oparł czołem. Pragnął pomóc Sakurze, ale zaczynało brakować siły. Nie mógł zrozumieć, dlaczego traktuje wszystkich dookoła jak wrogów. Stara się, jak może, aby pojęła, że jest przyjacielem.
- Jesteś w błędzie. Proszę, zawieź mnie do mieszkania. Nie chcę rozmawiać z tobą na tematy rodzinne. Jutro zaczynam praktyki, które nie będą lekkie. Powinnam się wyspać. – Przeczesała do tyłu palcami przydługą grzywkę.  
- Do jakiego zakładu się dostałaś?
- Uchiha. – Dohito spojrzał przez ramię na Sakure – Wiem, że mało osób dostaje się do kliniki, ale miałam dobre kwalifikacje i mnie przyjęli.
- Kto będzie twoim przełożonym? – Zaciekawiony Dohito chciał poznać osobę u jakiej będzie się szkolić. Odwiedzają zakład medyczny regularnie z powodu masowych zabójstw dotyczących nastolatków.
- Nie mam pojęcia. Dowiem się jutro rano. Dlaczego mnie pytasz o…
- Bo nie chcę abyś trafiła na brata Sasuke. – Przerwał wypowiedź Sakurze - To dupek, a za razem geniusz w swoim fachu. Jest bezczelny w stosunku do ludzi i wymaga od uczniów profesjonalizmu. Przez geniusza zwolniły się osoby dobre w medycynie. Nie ma litości – Westchnął, gdy otworzył okno, jak Sasori wsiadł do samochodu. W aucie unosił się zapach tytoniu. Odjechali w stronę mieszkania Haruno. – Chociaż od paru lat Itachi nie posiadał praktykantów.
- Dostałaś się do zakładu Uchiha? – Sasori zmarszczy czoło i spojrzał na Sakure, jak zapinał pasy bezpieczeństwa. – Mam współczuć czy gratulować?
- Sasori! – Czerwono włosy zaśmiał się z wybuchu Sakury. Dokuczał dla zabawy, aby mieć rozrywkę w czasie pracy. - Wszyscy mówią, że postradałam rozum. Niby przekraczam własne możliwości, ale tam mogę nauczyć się więcej niż gdziekolwiek indziej.
- Tak, obyś nie trafiła na Itachiego. Wszyscy inni są w porządku, ale dziedzic woli pracować samodzielnie przy sekcji zwłok. – Sasori przeczesał mokre włosy. – Życzę powodzenia, jeśli dyrektorka zakładu wrzuci cię w łapska psychopaty Itachiego.
Policjanci wybuchli śmiechem, choć Sakurze wcale nie było wesoło. Straszą dziedzicem jakby był najgorszą szumowiną, a jest tak samo człowiekiem jak inni ludzie.  Założyła ręce na krzyż i przyglądała się mijającym budynkom. Oparła głowę o siedzenie, widząc jak obce osoby biegły w deszczu pod dachy budynków, aby się schronić.
Usłyszała sygnał wiadomości. Zerknęła na wyświetlacz i nacisnęła w okno z smsem od przyjaciółki.
Sakura, mam dosyć. Proszę, abyś się nie gniewała, ale kończymy naszą znajomość. Nie chcę mieć problemów z policją przez twoje wybuchy złości. Do zobaczenia na studiach.
Ino.
Zacisnęła dłoń na telefonie.
Teraz zachowałaś się jak gówniara i tchórz. – Schowała komórkę do kieszeni spodni, po czym przymknęła oczy, rozkoszując się informacjami w radiu. Słyszała o zabójstwie jakie miało miejsce wczorajszego wieczoru i badania wywnioskowały grubszą sprawę z narkotykami. Policja milczy na temat sprawców.
- Deidara… - Zatrzymał się przed blokiem mieszkalnym Sakury. Sasori przeszukiwał wiadomości na portalu dwadzieścia cztery. – O co chodzi z zabójstwem nastolatka?
- Nie twój interes. – Wysiadła z radiowozu i przystanęła przy otwartym oknie.
- Jestem ciekawa.
- Ty lepiej zajmij się studenckim życiem. Baw się, szalej, zawieraj nowe znajomości i może w końcu znajdź chłopaka. Nawet dla samej przyjemności z seksu. – Sasori zerknął na towarzysza. Pouczał Haruno choć sam nie jest lepszy w sprawach miłosnych, a prawił „dobre” rady.
- Nie zrobię nic na siłę, a jeśli spotkam mężczyznę, z którym będę chciała spędzić chociaż jedną noc to musi być normalny psychicznie. – Odchodziła i przystanęła na schodach.  Odwróciła się do Dohito. – Dzięki za ratunek. Jestem wdzięczna. – Pomachała z pogodnym uśmiechem i zniknęła za drzwiami bloku.
Deidara stwierdzał za każdym spotkaniem Sakury, że jest bezradny i musi pomóc, nawet jeśli straciłby pracę. Dla dobra obywateli jest zdolny do niecnych czynów.
- Powinieneś przestać marzyć o Sakurze. Ona nie spojrzy na ciebie jak na kochanka. Prędzej zobaczy w tobie brata. – Komentował partner Deidary.
- Nie chodzi o to by mnie widziała jako mężczyznę swoich marzeń, ale niech nie pakuje się w kłopoty za każdym razem, gdy jest na imprezach. Miała szczęście, że mieliśmy sprawę do właściciela. – Blondyn odkręcił ogrzewanie. Na zewnątrz zrobiło się chłodniej, a deszcz nabierał na sile. Nocne niebo przeszyła błyskawica.
- Jesteś strasznie nadopiekuńczy. Kochasz ją.
- Stul pysk! – Odjechali spod bloku Sakury.
- Co zrobisz jak jednak znajdzie się mężczyzna z jakim będzie chciała spędzić życie? Powinieneś powiedzieć Haruno o swoich uczuciach. – Kontynuował Sasori. Zamierzał zmusić przyjaciela do wyjawienia uczuć. Sakura powinna poznać, że tak naprawdę jest po uszy zakochany.
- Nie będę o tym rozmawiał.
- Dlaczego? Powiedz, najwyżej cię odrzuci. – Sasori wzruszył ramionami, jakby to była naturalna kolej rzeczy.
- Powiedziałem! – Deidara zacisnął ręce na skórze kierownicy i przyśpieszył przez ulicę, gdy minął sygnalizację świetlna, przejeżdżając na późnym żółtym. – Odrzuciła mnie. Zadawala cię odpowiedź?  Miesiąc temu powiedziałem co czuję. – Sasori zdziwił się stwierdzeniem przyjaciela, bo przypuszczał, że nie da rady powiedzieć młodej studentce o swych prawdziwych uczuciach.
- Żartujesz?
- Wiedziałem, że tak się skończy nasza rozmowa. Byłem cholernie wściekły, że mnie odrzuciła, ale zrozumiałem. Nie jestem tym kto jest dla Sakury wystarczająco dobry. Ma spore wymagania. – Podgłośnił radio, gdy mówili o morderstwie, jakie miało miejsce parę ulic dalej.
- Nie sądzę. Przypuszczam, że chce się zakochać, bądź myśli teraz o karierze. Wiesz bardzo dobrze jak chce się spełnić w roli lekarza sądowego. Ona to kocha. Nie widzi poza tym nikogo i niczego. – Sasori wyciągnął ze schowka pod kokpitem cukierka miętowego i włożył do buzi.
- Obawiam się, że znajdzie mężczyznę w swoim zawodzie. – Deidara kontynuował rozmowę o Sakurze, która powinna znaleźć miłość w czasie pracy, jak skończy studia. 
- Itachi jest za stary. – Sasori zaśmiał się, gdy zatrzymali się na parkingu komisariatu. Oby dwoje wyszli na zewnątrz, po czym  Deidara podpalił ppaierosa. – Chociaż też jest kawalerem. Ty wyznałeś miłość, to może…
- Nie ma takiej możliwości. – Deidara spojrzał na towarzysza z zaciśniętymi zębami i zmarszczył nos. Nie chciał być gorszy od Uchiha. Wiedział, że jeśli chodzi o miłość mógł dać Haruno więcej niż Itachi. – Nasz przyjaciel jest nieczującym draniem. Traktuje kobiety jak dodatek życia. Nie zakochałby się w młodszej od siebie kobiecie, a nawet nie będą mieli ze sobą nic wspólnego. W końcu Itachi nie dostaje pod opiekę praktykantów. Ma wypaczone ego i żaden ze studentów nie wytrzymał okropnego charakteru jak wymogów. 
- W takim razie Sakura nie musi się obawiać, że zostanie przydzielona Itachiemu. – Sasori oparł się o mór ściany, widząc jak Deidara próbuje rywalizować z Itachim. - Chociaż mniejsza o Haruno, jak ty się czujesz, że dostaniesz praktykanta? W dodatku kobieta.
- Pierdole! Nie chcę żadnego praktykanta. Zawadzają w pracy.
- Za dużo przebywasz z Itachim.- Sasori widział podobieństwo między Dohito a Uchiha. Nie dziwił się, że są jak dwa klony skoro od dzieciństwa przebywali razem. - Niech odwali za ciebie nudną robotę, której nie chcesz i tyle w temacie. Nie musi robić wszystkiego.
- Dobra, wracamy do roboty, bo szef się wkurwi. – Blondyn zgasił peta, po czym wyrzucił do metalowego pojemnika.
Policjanci odeszli do budynku komisariatu.